Wspomnienia Wojciecha Jachimowicza o śp. profesorze Tyszce

15 grudnia, 2022

prof Tyszka

fot. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego

………………………….

Andrzej Tyszka (1934-2022)
Prof. Andrzej Tyszka był wybitnym socjologiem kultury, pisarzem, działaczem opozycji, społecznikiem. Badał styl życia społeczności lokalnych w Polsce. Propagował małe ojczyzny i Kartę Regionalizmu Polskiego. Był ciepłym człowiekiem, patriotą…

…………………………

To był rok 2000.

Żeby uczestniczyć w Europejskim Kongresie Kultury Chrześcijańskiej w Lublinie musiałem robić starania już dwa lata wcześniej, aby być w tym wydarzeniu pod hasłem: „Sacrum i kultura: chrześcijańskie korzenie przyszłości”. Skutek był taki, że otrzymałem zaproszenie od organizatorów i czas było jechać do Lublina.
Lista prelegentów była imponująca. Wszyscy znaczący naukowcy, filozofowie, twórcy kultury i wybitni duchowni z Europy i Rosji mieli przemawiać na kongresie.  Kard. Paul Poupard, Leszek Kołakowski, Andrzej Zoll,  abp Tadeusz Kondrusiewicz, Ryszard Kapuściński, Alain Besançon, Krzysztof Zanussi, kard. Franciszek Macharski, kard. Miloslav Vlk… Lista była niekończącym się wyliczaniem znakomitości. Purpuraci zajmowali pierwsze całe dwa rzędy auli wypełnionej nawet na schodach stojącymi uczestnikami.
Lublin zapełnił się w hotelach do ostatniego miejsca.

Mnie przypadło od organizatorów miejsce w akademiku Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Pokój był typu studio, połączony wspólną kuchenką-przedpokojem z drugim pokojem z drzwiami z ornamentowym białym szkłem.

Popołudnie dzień przed kongresem szybko się skończyło i czas był na odpoczynek w pokoju. Regulamin akademika był surowy i nie było mowy o wieczornych wypadach na miasto. Po prostu zamykano akademik przed godziną 22.00, a kto nie zdążył się pojawić musiał snuć długie tłumaczenia na portierni z niewiadomym do końca skutkiem.
Sąsiedni pokój był pusty. Noc po podróży upłynęła niepostrzeżenie.
Rano zorientowałem się, że w pokoju obok ktoś nocuje. Zapewne przyjechał kiedy już spałem i zachowywał się bardzo cicho.
Poranna herbata musiała być zaparzona wodą z elektrycznego, szumiącego czajnika ustawionego na blacie małej kuchenki między pokojami.
Skoro ktoś już nie spał w sąsiednim pokoju, postanowiłem bezwiednie zapukać i spytać, czy zrobić może poranną herbatkę do być może jakiejś pogawędki. Zapukałem. Drzwi otworzył wysoki pan i na moje pytanie o chęci obsłużenia herbatą zareagował uprzejmie, przystając na moją propozycję. Siedliśmy przy małym stoliku ze szklankami w metalowych koszyczkach. Rozmowa przybrała nieoczekiwanie interesujący charakter i na tyle zajmujący, że nie przedstawiliśmy się z początku sobie. Po chwili, zorientowawszy się w tej niezręczności, wymieniliśmy swoje imiona i nazwiska.
Wtedy usłyszałem, że zawarłem znajomość z prof. Andrzejem Tyszką.
Tematy główne i podoczne do tego stopnia nas zaaferowały, że omal nie spóźniliśmy się na otwarcie kongresu i inauguracyjne wykłady. Miejsca w auli mieliśmy wyznaczone daleko od siebie i kolejne spotkanie dopiero nastąpiło na wieczornym przyjęciu u abp Józefa Życińskiego.
Znajomość nasza stała się intrygująca i intensywna.
Wynikła też ciekawa korespondencja z przemyśleniami o matecznikach kultury, które później przerodziły się w mateczniki polskości.
Był i wspólnie spędzony Kongres Kultury Polskiej roku 2000 w Warszawie. Były  kongresy Regionalnych Towarzystw Kultury, Europejski Kongres Kultury we Wrocławiu. Konferencje, spotkania i wreszcie wspólne publikacje książkowe, czy obok siebie artykuły w czasopismach. Spotkania w Warszawie, w Mateczniku Polskości w Zagnańsku u dra Macieja Zarębskiego przy wieczornych rozmowach i trunkach. Spotkanie w Podkowie Leśnej i wielu miejscach w Polsce i nie koniecznie w metropoliach.
Ze swej strony pozwalałem sobie na pisanie o wydawanych przez Profesora książkach. W zasadzie reklamowałem te wydawnictwa traktujące szeroko o kulturze, regionalizmie i tożsamości na starych i nowych polskich kresach.
W książce „W kręgu przyjaźni” pod redakcją Ludomiry Zarębskiej, wydanej w Zagnańsku  w 2013 roku, Profesor napisał rozdział o potencjale kulturowym regionów trwając w swoim przekonaniu, że kultura polska jest jedna i nie może być podzielona na strzępy wielkomiejskie i te odleglejsze od centrów uważane niesłusznie za poboczne. Ten rozdział łączył się z moim rozdziałem o „Drodze do Zagnańska”, czyli miejscu naszych spotkań i tworzenia się ruchu matecznikowskiego.
Nazbierało się tego sporo we wspomnieniach.

Było i tak, że prof. Andrzej Tyszka pisał do mojego kwartalnika Merkuriusz Regionalny – oczywiście społecznie, bez honorarium. Bo to taka formuła tego wydawnictwa i nie trzeba było wcale tłumaczyć, że jest ro pismo wydawane społecznikowskim sumptem – Profesor to rozumiał. Napisał miedzy innymi artykuł „Sto mateczników kultury regionalnej” w 17. numerze z 2011 roku, gdzie wzywał organizatorów Europejskiego Kongresu Kultury do umieszczenia w agendzie obrad problemu pozaspołecznych ośrodków wyższej kultury artystycznej, edukacji, animacji i pracy twórczej załączając listę ponad stu takich działalności w Polsce.
Zresztą wymieniał Dwór w Szybie w swoich artykułach traktujących o społecznikostwie i matecznikach.

Dwa lata z rzędu wybierał się do mnie do Szyby w odwiedziny, ale osobiste sprawy za każdym razem na to nie pozwoliły, choć i podwózkę miał zagwarantowaną i gościnę, nawet powiadał, że on może się przespać w bruździe na polu, bo jest przecież piechurem.
Pojawił się też w twórczości u Profesora „Baltazar K.” Postać wyimaginowana, literacka. W książce z 2001 roku „Noty, ploty i postulaty, myśli mowy i uczynki Baltazara K.” zamieścił filozoficzne przemyślenia w rozdziałach o zaskakujących tytułach: „Jak nie bdźiągwa, to kłopotnica”, „Pro domo brudo”, „Rękawiczki, które całował Karol Szymanowski”…
Nasze drogi przeplatały się na przestrzeni lat w rozmaitych okolicznościach.
Nastał też rok 2017.
Spotykamy się tym razem na posiedzeniu komisji sejmowej w gmachu parlamentu. Sprawa dotyczy procedowania Ustawy o Narodowym Instytucie Wolności.
Atmosfera napięta, jak to na komisjach. Profesor przysłuchuje się obradom, a raczej dyskusji nad kształtem końcowym tego aktu. Słowa krytyki i połajanki unoszą się pod sufitem sali. Cóż… takie to procesy sejmowe się odbywają.
Po twarzy Andrzeja Tyszki widzę, że nie bardzo mu się to wszystko podoba i nie tyle duch nowej ustawy ale atmosfera okopanych obozów sejmowych i do tego jeszcze zawziętych popleczników opozycji udających całkowitą reprezentację obywateli.
Wreszcie jest przerwa w posiedzeniu. Spotykamy się na korytarzu i Profesor mówi mi, że to jest zupełnie nie dla niego. Ustawa dobra, ale te antagonizmy i jakaś złość nie pasują do jego charakteru w zderzeniu z sejmową rzeczywistością.
Zanim opuścił obrady, wymawiając się osobistymi obowiązkami, powiedział mi, żebym wytrwał w tym zamieszaniu i ambasadorował społecznikowskiemu ruchowi, z którego, jak to określił, się wywodzę.

– Da Pan radę Panie Wojciechu – powiedział na odchodnym.
I stało się…

W preambule ustawy o NIW-CRSO pojawiło się słowo społecznik.

Przykazanie Profesora krąży gdzieś nad moją głową i daje wiele do myślenia, nasuwa pytania dlaczego to niezorganizowane, aktywne społeczeństwo jest takie ważne i kulturotwórcze.

Andrzej Tyszka zawsze wracał w naszych rozmowach do tej porannej herbaty wypitej w lubelskim akademiku, którą uważał, za początek znajomości i bezinteresowną uprzejmość z mojej strony wobec przypadkiem napotkanej osoby w nieprzewidzianych okolicznościach.

 

Autorem wspomnień jest Wojciech Jachimowicz, w latach 2018-2021 przewodniczący Rady Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, obecnie członek Rady NIW-CRSO.